piątek, 27 września 2013

O wszystkim i o niczym...

Powinienem już dawno prasować koszulę. Ba, powinienem już dawno spać. Jutro czekają mnie zajęcia z j. angielskiego, a potem impreza, na której czeka mnie kilka małych wyzwań. Wyzwań, które są niczym w porównaniu do tych wyzwań, które czekają mnie w życiu. Ale ja nawet nie chcę odchodzić od swojego udowierzcha, żeby wziąć się za tą cholerną koszulę, bo męczą mnie myśli. I to przeróżne...


Chodzi o to, że po prostu muszę coś napisać. Powinienem. Dawno tu nie pisałem. A miałem pisać. Dziś przeczytałem maila od czytelniczki, która pochwaliła mojego bloga. Aż mi się głupio zrobiło, że nic więcej nie piszę. I taki natłok myśli przechodzi mi przez mózg, że aż nie wiem o czym pisać. Dlatego stąd ta nazwa. Nie będzie tu nic konkretnego. Taki zbitek słów. Może dlatego nie chcę odejść od komputera? Mam nadzieję, że jak już to napiszę to będzie lepiej i pójdę spać. Dlatego jeśli nie chce ci się czytać tego dalej - opuść tę stronę i poczekaj na coś lepszego.

Całe te myślenie zaczęło się od wczoraj, kiedy usłyszałem piosenkę Huntera - "Imperium TRUJKI". Tekst dał mi wiele do myślenia. Podobnie było z piosenką repertuaru Five Finger Death Punch - "Diary of a Deadman". A szczególnie pytania w niej zawarte...

Patrząc wstecz zadaję sobie wiele pytań...
Tyle z nich jest niewyjaśnionych...
Takich, jak: co wtedy bym zrobił? Co mógłbym zrobić?
Jak mógłbym się zmienić, by zrobić to lepiej?
I co ja... co ja...

I nastał cholerny, melancholijny nastrój. Przemyślenia, jakie wybory dokonałem, co mógłbym w nich zmienić. Te wszystkie myśli zaczęły się kłębić dzisiaj już na całego. Gdy wracałem ze szpitala, postanowiliśmy z ojcem wejść na wieżę kościoła, ponieważ trwają tam prace renowacyjne. Gdy już tam weszliśmy (34 m nad ziemią), wyglądało to troszkę inaczej, niż się spodziewałem. Rusztowania, mało barierek - chwilka nieuwagi i zamieniamy się w naleśnika na dole. Lęku wysokości nie mam, jednak gdy tam wszedłem, spojrzałem w dół. Świetne uczucie, patrzeć z góry, czyż nie? I wtedy dopadły mnie myśli - co by było, gdybym spadł? Ma to znaczenie i filozoficzne, jak i fizyczne. Nie można doprowadzić do upadku. Jednak to mi przyszło do głowy dopiero później, w domu. Tam, na miejscu zastanawiałem się, co by było, gdybym zsunął się z rusztowania i spadł w dół. Nieopodal jest cmentarz. Jak tam byłbym wspominany? Dobry, czy też zły człowiek?

Mam jakieś tam cele w życiu. I mam dla kogo żyć. Słynny Achilles mówił, że woli mieć rozgłos i chwałę, niż żyć choćby 1000 lat. A co dla nas się liczy? Długość życia, czy to, jak je przeżyjemy, jak nas będą wspominać?

Nigdy nie jest za późno na zmianę. Zawsze możesz się zmienić. Kto wie, czy to nie ostatnia szansa.

Zawsze możesz.

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według Bożego rozkazu:
Kto nie dotknął ziemi ni razu,
 Ten nigdy nie może być w niebie...
(Dziady, cz. II, A. Mickiewicz)

Zważ i ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz