wtorek, 15 kwietnia 2014

Bez bólu i cierpień nie istniejemy*

Uch... Dawno mnie tu nie było. Gdy wcisnąłem "enter" po wpisaniu hasła wręcz musiałem uciekać przed kurzem, który buchnął na mnie. Matura, matura... I inne sprawy. Stąd nieobecność. Jak widzę, bardzo się "stęskniliście" za moimi wpisami. Jednakże przyszła wena, przyszedł pomysł, osoba, tak oto kolejny powstaje wpis. Rodzi się w bólu. Tak... to dzisiejszy temat notki.


Pytanie za 100 pkt: jaki ból odczuwa kobieta na zdjęciu powyżej? Właśnie. Rodzajów bólu jest kilka... naście... dziesiąt... set. Bądź co bądź, dosyć sporo. Samych kości w ciele człowieka jest 206 - to już 206 (słownie: dwieście sześć) powodów do bólu. A boleć człowieka może wszystko. Ból bardzo często zadaje drugi człowiek. Bardzo często bliski. Bardzo bliski. Ile jest wtedy powodów? Zdrada, utrata osoby, dziecka... Nie sposób zliczyć. Na pewno to dużo więcej niż 206.

Jakie rodzaje bóli wyróżniamy? Hm... Ja poruszę może takie bóle: fizyczny, psychiczny i dupy. Gdyby tak spojrzeć na nie, każde z nich się zazębiają, zahaczają. Każdy ma coś wspólnego z drugim. Ciężko jest określić, który jest najbardziej bolesny. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wg mnie psychiczny jest tym, który daje najmocniej popalić. Dlaczego? Fizyczny przechodzi. Dupy także (lub jest nieuleczalny, tu nawet wazelina nie pomoże). A psychiczny? Słowa są najpotężniejszą i najboleśniejszą bronią, jaka może zostać użyta. Zranione uczucia leczy się latami - czasami tu ból nie przechodzi, lecz czas przyzwyczaja do bólu. Jak długo przecież będzie cię boleć skaleczony palec? Lub to, że twój sąsiad sprawił sobie nowego mercedesa? Natomiast zdrada dziewczyny? Utrata dziecka, rodzica? Zniewaga usłyszana od ojca? Właśnie...

Czasem ból psychiczny idzie zastąpić. Ja osobiście go zastępuję innym bólem. Idę na siłownię zajechać swoje mięśnie, wykończyć organizm, wyżyć się na worku. Jednak to tylko chwilowe. Najlepiej rozmawiać z najbliższymi. Jednak gdy ich nie masz? Lub to oni zadali ci ból?

Pomyśl wtedy czasem o tym, że zawsze po burzy wychodzi Słońce. Samoistnie. Czasem po bólu także następuje szczęście. Koronnym przykładem jest matka po porodzie. Cholernie bolały ją skurcze, bolał też krzyk własnego nowo narodzonego dziecka. Bolały ją te 9 miesięcy, kiedy wymiotowała, spać nie mogła, dostawała kopniaki od środka i cierpiała przez przyrost masy. Po tym wszystkim dostaje swoje dziecko i płacze...ze szczęścia. Zalewa ją ogromne szczęście. Właśnie po burzy wychodzi Słońce. I to jest powodem, kopniakiem do tego, by nie poddawać się. Zawsze robić to, co należy. Tchórze popełnią samobójstwa, cieniasy się poddają, a my? My idziemy do przodu z podniesionym czołem. Wstajemy z kolan. I po tym poznaje się moc człowieka. Jak walczy z przeciwnościami, z bólem. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Rocky Balboa w filmie powiedział swojemu synowi: "Nieważne, ile ciosów zadasz. Ważne, ile ciosów jesteś w stanie przyjąć." Mój trener zwykł mawiać: "ból jest twoim sprzymierzeńcem". Gdy już się wypłaczesz, czas wstać. Iść dalej, po swoje. Idziesz pod górkę, w końcu na sam szczyt. BĘDZIE BOLAŁO. Ale to Słońce po burzy wyjdzie, gdy osiągniesz swoje, okupione bólem szczęście. Będziesz z tego dumny i przestaniesz czuć ból, ciesząc się swoim. Jedyny ból jaki zostanie... to ból dupy. Twoich życiowych wrogów. Komfort i cel będą tylko i wyłącznie twoje.

Jesteś mocno tym zmęczony
I za nisko gardę trzymasz
Los cię bije z każdej strony
Ile jeszcze to wytrzymasz?

Nie poddawaj się!
Unieść głowę ciągle możesz!
Nie, nie jest tak źle!
Mogłoby być jeszcze gorzej.

Kiedy myślisz pozytywnie
Wygrać możesz w każdej walce.
Wszystko jest w zasięgu ręki,
Trzeba tylko zagiąć palce...
(Los Calcitos, 3. Runda)

 Więc poddajesz się? Czy walczysz dalej? To walka na dwanaście rund, a my nie zaczęliśmy jeszcze trzeciej**.

* - cytat Eurypidesa (dramaturg ze Starożytnej Grecji)
** - cytat z filmu Don Juan de Marco (1995)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz